niedziela, 24 lipca 2016

Ball-Blasta (1988)


Jeśli chodzi o gry tego typu, wszystko rozpoczęło się w 1976 roku, kiedy to światło dzienne ujrzała gra Breakout. W oczywisty sposób zainspirowana przez o cztery lata starszy Pong, polegała na zbijaniu cegiełek za pomocą ruchomej... paletki? Platformy? Pomysł ten wraz z rozwojem gier komputerowych musiał dość szybko zacząć wydawać się cokolwiek toporny, gdyż w zasadzie nie wracano do niego w pierwszych latach eksplozji popularności mikrokomputerów. Wszystko zmieniło się w 1986 roku, kiedy to ukazała się gra Arkanoid. Do oryginalnego pomysłu zbijania cegiełek doszły różne spadające "pigułki mocy", w taki czy inny sposób pomagające w rozgrywce (np. poprzez wydłużenie paletki) oraz fabuła rodem z filmów sci-fi (nazwa Arkanoid odnosiła się do statku kosmicznego). Tak rozpoczęła się złota era gier, zaliczanych na zachodzie do typu "Breakout/Pong" (u nas raczej mówi się o grach "Arkanoid", co mimo wszystko nie jest chyba odpowiednim podejściem). Ta przełomowa produkcja w wersji na C-64 ukazała się w 1987 roku i w zasadzie wszystkie najlepsze gry tego typu ukazały się w latach 1987-1988. W Polsce bodaj najbardziej popularnym tytułem z tego gatunku był Krakout, grało się też oczywiście w dwie części Arkanoid (moim zdaniem mocno przereklamowane), Batty bądź TRAZ.

Tymczasem godnych odnotowania tytułów z tej szufladki było więcej. Jednym z najlepszych przykładów jest właśnie Ball-Blasta. Na początku lat 90., gdy LK Avalon zaczęło wydawać gry Zeppelin Games, można ją nawet było legalnie nabyć w Polsce, ale... kto w latach 90. dbał o produkcje tego typu? Ja w każdym bądź razie nie dbałem i dlatego w Ball-Blasta zagrałem po raz pierwszy wiele lat później, szybko przekonując się, że to zdecydowanie jedna z najlepszych gier w swoim gatunku. Mniejsza o fabułę, dla mnie w tego typu produkcjach nie ma ona znaczenia. Istotniejsze są tu sprawy, które różnią tę grę od innych. Podstawy oczywiście są takie same – jest paletka, jest piłka, są murki o różnym stopniu wytrzymałości. W zadaniu przeszkadzają nam różne kosmiczne stateczki, stwory - jednym słowem standard. Po pewnej ilości odbić piłka przyspiesza, co znacznie utrudnia ukończenie poziomu. Co jakiś czas z „nieba” spada bonus – dodatkowe punkty, kredyty (o nich za chwilę) czy też coś, co spowalnia/przyspiesza naszą paletkę, bądź też wywraca do góry nogami sterowanie. Można tu ponarzekać, że tych latających bonusów jest za mało, że częściej przeszkadzają, niż pomagają (odnosi się to np. do przyspieszenia). Mało istotne. Grunt, że inne rozwiązania wynoszą Ball-Blasta ponad inne podobne produkcje. Po pierwsze – zaczynamy w środku konstrukcji składającej się łącznie z 61 poziomów, a po ukończeniu pierwszego z nich mamy możliwość wyboru, w którą stronę chcemy się przemieszczać. Generalna zasada jest taka, że wybieramy spośród poziomów sąsiadujących z którymkolwiek wcześniej ukończonych. Rewelacja. Po drugie – pomiędzy poziomami robimy zakupy (przycisk fire na którejkolwiek ze skończonych plansz), gdzie istnieje możliwość nabycia za zdobyte wcześniej kredyty ciekawych wzmocnień, czasami niezbędnych do ukończenia danego etapu. A co mamy do wyboru? Powiększenie paletki, zmniejszenie prędkości kulki, jej potrojenie, przyklejanie się do paletki to standardy. Ale jest też tarcza ochronna (przeszkadzajki rozbijają się o paletkę nie czyniąc jej żadnej szkody), antygenerator przeszkadzajek czy też kulkę niszczącą niemożliwe do zniszczenia w inny sposób cegiełki. Najbardziej luksusowym towarem jest po prostu dodatkowe życie. Te dwa rozwiązania powodują, iż Ball-Blasta to taki Arkanoid z klimatem okołoprzygodowym, okołostrategicznym, w znacznym stopniu eliminującym naturalne dla tego typu gier znużenie.

Słowo "klimat" odnosi się również do grafiki. Można narzekać, że jest nieczytelna, ale... taki chyba był zamiar twórców. Kolorami rzeczywiście można dostać często po oczach, do tego dochodzą naprawdę liczne momentami przeszkadzajki, migające cegiełki, a także... ruchome tło (nota bene ładnie narysowane). Może i od grania w Ball-Blasta rozboli kogoś głowa, ale w tym szaleństwie naprawdę jest metoda. Mało jest gier o tak psychodelicznej grafice. Wydaje się, że najsłabszym ogniwem Ball-Blasta jest muzyka. Odnosi się to szczególnie do płytkich, "blaszanych" odgłosów w trakcie gry. Warto natomiast przysłuchać się dosyć krótkim, ale dobrze brzmiącym i ciekawym melodiom na ekranie tytułowym a także przy wpisywaniu swojego imienia do tabeli high score.

Podsumowując – jeśli gry tego typu Was nie odstraszają, a lubiliście Arkanoid lub Krakout, koniecznie sięgnijcie po Ball-Blasta. Gra z pewnością nie należy do łatwych, ale jest w niej coś, co powoduje, że chce się po nią sięgnąć po raz kolejny.


Firma: Zeppelin Games
Rok wydania: 1988
Grafika: 62
Muzyka: 46
Grywalność: 60
Ogólnie: 59

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz