poniedziałek, 28 maja 2012

Pan Samochodzik i Fantomas (1972)

Szósty tom przygód Tomasza N.N. okazał się bodaj najmniej typowym z całego cyklu - może z wyłączeniem Pana Samochodzika i człowieka z UFO. Nie tylko bowiem bohater po raz pierwszy przeżywa przygody poza granicami Polski, lecz również problem, z jakim przychodzi mu się zmierzyć, ma charakter zdecydowanie kryminalny. Na zaproszenie znanej z Pana Samochodzika i templariuszy Karen Petersen bohater udaje się do Francji, by zgłębić tajemnicę kradzieży obrazów z zamków położonych w Dolinie Loary. Jego przeciwnikiem jest tajemniczy i chytry Fantomas – człowiek skutecznie podszywający się pod różne osoby, którego prawdziwa tożsamość pozostaje nieznana. W jakiś sposób udaje mu się przenikać do pilnie strzeżonych galerii i podmieniać oryginały na falsyfikaty, wystawiając jednocześnie wymiar sprawiedliwości na pośmiewisko.

Pod pewnymi względami można uznać powieść za nieco dojrzalszą od innych z tej serii: na jej kartach bohaterowi nie raz przyjdzie przełknąć gorzką pigułkę porażki. Zaskakujące są tu zwroty akcji i zakończenie. W dużej mierze wynika to z tego, iż Fantomas Nienackiego jest bodaj najciekawszym, a już na pewno najbardziej wymagającym przeciwnikiem Pana Samochodzika. Nieprzypadkowo zresztą autor sięgnął po tę znaną z francuskiej literatury i kinematografii postać. Dwuznaczna rozmowa obu antagonistów tuż przed ostateczną konfrontacją jest naprawdę wspaniała. Książka ma niestety jedną zasadniczą wadę. Zaskakuje tylko raz. A ponieważ cała akcja kręci się wokół Fantomasa i skradzionych obrazów, przy powtórnej lekturze tej powieści momentami można się nudzić. Tym bardziej iż typowa dla książek Nienackiego dawka wiedzy (tym razem o historii Francji i malarstwie) jest zbyt obfita.

To nie jedyna powieść z cyklu rozgrywająca się w całości poza granicami kraju. Drugą jest wspomniany już Pan Samochodzik i człowiek z UFO. Jednakże o ile w przypadku tej drugiej książki, z uwagi na jej ogólnie niski poziom, można na to machnąć ręką, o tyle w przypadku omawianej tu pozycji nieco mi to przeszkadza. Gdyż charakterystyczne dla twórczości Nienackiego są opisy polskich ziem, miejscowości, zabytków i ośrodków wczasowych. Uchwytny w powieściach tego autora "duch PRL-u" to coś, czego bardzo mi w Panu Samochodziku i Fantomasie brakuje. To na ogół ciekawa i z pewnością wyróżniającą się część cyklu. Jednak nie takich przygód, jakie zostały w niej opisane, od tej akurat serii oczekuję.

Ocena: 6.5/10

środa, 23 maja 2012

Nowe przygody Pana Samochodzika (1970)

Tytuł tej powieści można uznać za mylący. Z nowościami mieliśmy do czynienia w poprzedniej części cyklu, tu natomiast należy mówić o pewnego rodzaju powrocie do korzeni, a jednocześnie – do wysokiej formy. Pan Samochodzik znów szuka zaginionych skarbów i – podobnie jak w Wyspie złoczyńców - udaje się nad wodę, tyle że tym razem nad Jeziorak. Ponownie też spotykamy harcerzy – niejakiego Baśkę, Krogulca, lecz także i Tella, który dorósł i został drużynowym. Nowe przygody Pana Samochodzika wiele zawdzięczają umieszczeniu akcji w okolicy jeziora – znów mamy do czynienia z tą specyficzną atmosferą, której namiastkę otrzymaliśmy chociażby we wspomnianej Wyspie złoczyńców". Jednakże pomimo tych podobieństw, obie książki wyraźnie się różnią - być może dlatego taki, a nie inny tytuł? Przede wszystkim w Nowych przygodach... poszukiwania skarbów jest bardzo niewiele. Czytamy głównie o wędkowaniu, o wojnie między harcerzami a bandą chuliganów czy też o tajemniczym Kapitanie Nemo. A jedyną poszukiwaną przez Pana Samochodzika rzeczą jest mapa z zaznaczonymi miejscami łowisk...

Takie rozwiązania fabularne można uznać za wadę, jednak powodują one, iż akcja jest bardziej różnorodna i tak naprawdę nie wiadomo, dokąd nas te wszystkie wydarzenia doprowadzą. To już drugi – obok atmosfery – plus tej książki. Być może najciekawsza jednak jest tu galeria postaci. Mamy irytującego "rycerza spinningu", pana Anatola, a także wymoczkowatego Wacka Krawacika, zwanego "księciem spinningu". Jest banda Czarnego Franka czy wreszcie tajemniczy Kapitan Nemo. Chociaż wydaje mi się, iż tożsamości tego ostatniego dość łatwo można się domyślić. Znacznie ciekawszą postacią okazuje się równie tajemniczy kaznodzieja–ornitolog.

Nie jest to, oczywiście, powieść pozbawiona wad. Postacie, choć interesujące, są jednak lekko przerysowane (chociaż nie w takim stopniu, jak Bigos z Niesamowitego dworu), wątek "społeczny", zbliżający powieść do twórczości Adama Bahdaja, a związany z Czarnym Frankiem, jest może ładny, lecz chyba trochę naiwny. Pomimo tych uchybień, a także braku typowej dla cyklu zagadki historycznej, dla mnie to i tak najlepsza książka z serii od czasów Pana Samochodzika i templariuszy.

Ocena: 8/10

Niesamowity dwór (1969)

Po trzech powieściach z cyklu, w pewnym sensie do siebie podobnych, przyszła pora na pewne zmiany – tak sobie tłumaczę różnice pomiędzy Niesamowitym dworem a poprzednimi książkami o Panu Samochodziku. Jakie to różnice? Ano choćby taka, że akcja rozgrywa się nie latem,lecz późną jesienią. Brakuje też grupki harcerzy znanej z poprzednich trzech części. Inna jest też sytuacja zawiązująca akcję. Tym razem Pan Samochodzik odbywa podróż służbową nie w celu rozwiązania jakiejś zagadki, tylko – założenia muzeum w tytułowym dworze. Swoją drogą to właśnie od tej powieści przygody pana Tomasza uległy pewnej biurokratyzacji, a to za sprawą wprowadzenia postaci dyrektora Marczaka, zwierzchnika bohatera.

Może to wszystko brzmi mało zachęcająco, ale zgodnie z tytułem dwór, w którym bohaterowi przyszło pracować, jest niesamowity, więc nici ze spokojnej pracy kustosza. Mamy więc w książce historie o duchach, tajemniczych odwiedzinach w posiadłości i tak dalej. Nietrudno jednak dojść do wniosku, iż tak naprawdę ktoś stara się bohaterów wystraszyć lub też po prostu włamać się do budynku. Wciąż jednak pozostaje pytanie: po co? Jaką tajemnicę kryje w sobie dwór? W tej książce po raz pierwszy pojawia się Waldemar Batura, najsprytniejszy z rywali Pana Samochodzika i jednocześnie jego znajomy z czasów studenckich. To znakomita postać i dzięki jej wprowadzeniu zarówno Niesamowity dwór, jak i późniejsze pozycje z serii, wiele zyskały. Nieco infantylny wydaje mi się natomiast sprawdzony wątek politowania wobec Pana Samochodzika. Jedna z podwładnych, panna Wierzchoń, pogardza panem Tomaszem, jednocześnie wychwalając tajemniczego Pana Samochodzika, o którym sporo słyszała. Zaś detektywistyczne zapędy swojego świeżo upieczonego szefa traktuje jako przejawy manii prześladowczej. Cóż, przynajmniej nie można narzekać, iż bohater - jak to miało miejsce w Księdze strachów - słabo się stara. Papierowym bohaterem jest też Bigos, który w zamierzeniu miał być postacią komiczną. I jest, tylko że chyba... zbyt śmieszną, by być prawdziwą. To bohater, którego polubią przede wszystkim młodsi czytelnicy.

Generalnie odnoszę wrażenie, że ta książka powinna spodobać się właśnie młodszym miłośnikom książek. To oni przede wszystkim "kupią" tytułową niesamowitość, bez czego jednoznacznie pozytywny odbiór powieści jest jednak nieco utrudniony. Starszych, być może wyczekujących racjonalnego wytłumaczenia zachodzących w dworze zjawisk, te wszystkie niesamowite historie mogą nieco znużyć. Podsumowując - nowości rzeczywiście odświeżyły styl, tyle tylko, że zawiodła nieco fabuła.

Ocena: 6.5/10

piątek, 18 maja 2012

Księga strachów (1967)

Dobrze znana fanom Pana Samochodzika trójka harcerzy śpiewa w tej książce:

Przygodo, gdzie jesteś? O sobie daj znać...

I te słowa mogą – dzięki odpowiedniej interpretacji – służyć za pewnego rodzaju klucz przy analizie Księgi strachów. W przeciwieństwie do poprzednich powieści z cyklu, więcej tu sensacji, a znacznie mniej przygody. Czyli: mniej szukania skarbów, tajemnych przejść i podziemi, a więcej napadów, zasadzek itp. Znamienna jest też polemika narratora z serią książek i filmów o Jamesie Bondzie. Gdyż Księga strachów ma z nią całkiem sporo wspólnego. Czy to źle?

Początek jest imponujący. Pierwsze rozdziały wbijają w fotel, nie pozwalając na oderwanie się od lektury. Symbolem towarzyszącym nam przez całą książkę są szachownice – świetny pomysł. Mają one w sobie przecież coś zagadkowego. Symbol ten był jednym z elementów herbu rodu Von Haubitzów, skarbów których poszukuje w okolicy kilka osób. Jednakże tak samo, jak bohaterowie tracą wiarę w jakiekolwiek znaczenie tych znaków, tak i czytelnik może stracić zainteresowanie akcją Księgi strachów. Bohaterowie mogą wręcz zirytować pobieżnym badaniem szachownic, zachowują się bowiem tak, jakby brali udział w zwykłej wycieczce. Gdzie podział się zapał Pana Samochodzika, jego skrupulatność i dokładność? Również nie najlepiej jest tym razem – do czasu – ze sprytem bohatera. To wszystko powoduje, iż spora część książki jest zwyczajnie nudna. Na szczęście ostatnich kilkadziesiąt stron wraz z naprawdę niezłym i zaskakującym zakończeniem zacierają nieco to złe wrażenie.

Wyżej zacytowane słowa można znaleźć nad 154. stronie książki (z 223!). I na tym polega problem z Panem Samochodzikiem i dziwnymi szachownicami, jak nazwało tę pozycję wydawnictwo Warmia. Z jej fabułą jest trochę jak z niektórymi partiami szachów właśnie. Po imponującym początku zbyt długo trzeba czekać na jakieś poważniejsze ruchy.

Ocena: 7/10

Pan Samochodzik i templariusze (1966)

Pan Samochodzik i templariusze to chyba najbardziej znana i ceniona pozycja z cyklu powieści o przygodach tytułowego bohatera. Fabuła ponownie koncentruje się wokół poszukiwania skarbów. Tym razem odkryte zostają dokumenty, z których wynika, iż legendarne bogactwa zakonu templariuszy mogły zostać ukryte w którymś z krzyżackich zamków na terenie Polski. Chętnych do odnalezienia skarbu jest sporo; rywalizacja między Panem Samochodzikiem a innymi została tu bardziej uwypuklona niż w "Wyspie złoczyńców". Szczególną rolę odegrało w tym wątku wprowadzenie do fabuły duńskiej rodziny Petersenów, która nie tylko "zawodowo" trudni się poszukiwaniem skarbów, ale również przemieszcza się nowiuteńkim samochodem, który wydaje się pojazdem znacznie lepszym niż wehikuł pana Tomasza. Oczywiście - do czasu.

Pierwszą rzucającą się w oczy różnicą między tym tomem a poprzednim jest umieszczenie akcji w kilku miejscach. Powoduje to, iż atmosfera w tej książce nie jest tak duszna i mroczna. Poza tym fabuła rozwija się wolniej, miejscami wręcz leniwie. Można to wszystko uznać za wadę, jednocześnie jednak wyżej wymienione różnice sprawiają, iż wydarzenia są silniej zróżnicowane, a ich rozwój - bardziej dynamiczny. No i mamy tu to, czego brakowało w Wyspie złoczyńców - wspaniały punkt kulminacyjny, który przewyższa chyba wszystko, co można było znaleźć w poprzednim tomie cyklu. Pan Samochodzik i templariusze z jeszcze jednego powodu jest szczególną pozycją w serii. To właśnie tu pojawia się postać tajemniczego Malinowskiego, który wodzi bohaterów za nos. Tajemnica jego prawdziwej tożsamości trzyma czytelnika w niepewności niemal do samego końca. I to może właśnie tej postaci – a także rewelacyjnym scenom w podziemiach – powieść zawdzięcza swą popularność.

Pan Samochodzik i templariusze to kwintesencja całego cyklu, rzecz absolutnie klasyczna. Zawiera niemalże wszystko, co można znaleźć w innych książkach o przygodach Pana Samochodzika: naturalnie wplecione w fabułę lekcje historii, penetrowanie tajnych przejść, stare zamczyska, a także wątek kryminalny (Malinowski) i szalone pościgi. Najlepsza powieść w cyklu? Czemu nie?

Ocena: 10/10

piątek, 11 maja 2012

Wyspa złoczyńców (1964)

Jeśli o Pana Samochodzika idzie, to od tej książki wszystko tak naprawdę się zaczęło. Tutaj dowiadujemy się, w jakich okolicznościach bohater zdobył swój wehikuł i jak poznawał jego niezwykłe możliwości. Tutaj też poznajemy trójkę harcerzy – Wilhelma Tella, Sokole Oko i Wiewiórkę – którzy pojawią się również w kilku kolejnych częściach cyklu. Typowe chwyty i motywy wykorzystywane przez autora - jak np. politowanie, jakie budzi Pan Samochodzik wraz ze swym pojazdem i skłonność bohatera do ukrywania możliwości samochodu - również po raz pierwszy pojawiają się w Wyspie złoczyńców. Z drugiej strony znajdziemy też i takie wątki, których w kolejnych pozycjach serii raczej nie znajdziemy. Tylko w tej książce możemy przeczytać dokładny opis wehikułu, tu nazywanego jeszcze Samem, tylko w Wyspie złoczyńców nie jesteśmy pewni (zakładając, iż nie znamy innych powieści cyklu) celu misji pana Tomasza. Jaka to misja? Bohater poszukuje zagubionych zbiorów dziedzica Dunina, który ukrył je przed nadciągającą Armią Czerwoną. Jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, chętnych do zdobycia skarbu jest więcej.

Na tle innych pozycji z cyklu, Wyspa złoczyńców jawi się jako pozycja unikatowa - Nienacki być może nie zakładał, iż powstanie cała seria o przygodach Pana Samochodzika, a już na pewno swoiste "reguły gry" dopiero się kształtowały. Jednym z wyznaczników tej oryginalności - prócz wyżej wymienionych - jest niezwykle mroczna atmosfera, jaką charakteryzuje się całość a także spora dawka tajemniczości. Po części wynika to wszystko z faktu, iż przedstawiane w książce wydarzenia mają swe korzenie w mrocznej przeszłości. Także obecność bunkrów, przypominających o niedawno wówczas zakończonej drugiej wojnie światowej, potęguje posępność tej historii. Jakby tego było mało, obecni na arenie wydarzeń antropologowie co chwila znajdują jakieś szkielety, w tym jeden całkiem świeży...

Jeśli miałbym wytknąć jakąś wadę, byłby to brak jakiegoś mocniej zaakcentowanego punktu kulminacyjnego. Na szczęście niezwykły, utrzymujący się do ostatnich stron powieści nastrój w pełni rekompensuje tę wadę. Wyspa złoczyńców zasługuje wreszcie również na szacunek należny pionierom – to przecież ta książka zapoczątkowała kultowy cykl powieści o Panu Samochodziku. Lektura obowiązkowa, nie tylko dla fanów Nienackiego.

Ocena: 10/10

środa, 9 maja 2012

Uroczysko (1957)

O tym, że istnieją książki o Panu Samochodziku, gdy jeszcze nie miał "samochodzika", dowiedziałem się dopiero dzięki włączeniu tych pozycji do cyklu o jego przygodach przez wydawnictwo Warmia. Powoli wyrastałem w owym okresie - jak mi się wówczas wydawało - z tego typu książek, więc Uroczysko, właściwy debiut Nienackiego, poznałem niedawno, wkrótce po tym, gdy przekonałem się, że z Pana Samochodzika najwyraźniej się nie wyrasta. Chociaż brak charakterystycznego wehikułu nie jest jedyną różnicą pomiędzy Uroczyskiem a powieściami z oryginalnej, 12-książkowej serii, od samego początku nie ma żadnych wątpliwości, z jakim bohaterem mamy do czynienia, więc pozycja ta słusznie została do cyklu dołączona.

Zresztą tak naprawdę wątpliwości rozwiał sam autor, nawiązując w jednej z późniejszych książek (Pan Samochodzik i zagadki Fromborka) do fabuły Uroczyska. Ta z kolei budzi przyjemne dla fanów pisarza skojarzenia. Bohater bierze bowiem udział w wyprawie archeologicznej na uroczysko - samotną wysepkę pośród bagien - której celem jest rozkopanie znajdującego się tam kurhanu. Wkrótce jednak okaże się, iż okolica kryje więcej zagadek. Na wysepce archeolodzy dokopują się bowiem do ruin jakiejś budowli, zaś znajdująca się na stałym lądzie XII-wieczna kolegiata również ma w sobie jakąś tajemnicę, objawiającą się brakiem symetrii w długości murów. Nade wszystko jednak ktoś stara się pokrzyżować naukowcom plany. Dochodzi do kradzieży narzędzi oraz próby nastraszenia badaczy. Czy tajemniczym przeciwnikiem jest legendarny diabeł Kuwasa, w którego istnienie miejscowa ludność wciąż wierzy? Czy też może raczej to ktoś powiązany z napotkanym na samym początku książki dziadem-zielarzem, który tak wskazał bohaterowi drogę, iż niewiele brakowało, by ten utonął w bagnach?

Nietrudno jednak zauważyć, iż nie jest to jeszcze "pełnoprawna" książka o Panu Samochodziku, dostrzegalne są pewne różnice. Przede wszystkim w samej konstrukcji postaci. Tu Pan Tomasz jest jedynie dziennikarzem z zamiłowaniem do staroci, rozpoczynającym dopiero swoją przygodę z archeologią. Nie jest też zadeklarowanym starym kawalerem, lecz poczyna sobie dość odważnie z aż trzema przedstawicielkami płci pięknej, w tym z Babim Latem, którą spotkamy ponownie w Panu Samochodziku i zagadkach Fromborka. Lubi też napić się wiejskiego winka wraz z miejscowym kościelnym. Widać również, iż Nienacki dopiero rozpoczynał karierę literacką - fabuła jest poprowadzona mało wprawną ręką, wątek kryminalny i historyczny niezbyt ściśle łączą się ze sobą. Drażni też częste przywoływanie w rozmowach postaci diabła Kuwasy. Mimo wszystko to wciąż powieść ciekawa i zabawna, zaś rozwiązanie zagadki historycznej jest naprawdę wspaniałe i w niczym w zasadzie nie ustępuje najlepszym tomom serii o Panu Samochodziku. Znacznie gorzej sprawa ma się z wątkiem kryminalnym, którego zwieńczenie - choć nietypowe - wypada o wiele mniej okazale

Ogólnie rzecz biorąc, warto poznać Uroczysko, bo choć powieść jest słabsza niż większość pozycji z oryginalnej serii o Panu Samochodziku, to jednak na tyle dobra, by każdy fan twórczości Nienackiego znalazł w niej lubiane przez siebie motywy, a także kilka takich, których by się w przygodach tego akurat bohatera nie spodziewał.

Ocena: 6/10