piątek, 23 listopada 2012

Pan Samochodzik i zagadki Fromborka (1972)

Nie ma to jak wrócić z wakacji i zająć się interesującą zagadką historyczną w ojczyźnie - tak mógł sobie myśleć Pan Samochodzik po powrocie z Francji. O skarbach ukrytych przez pułkownika Koeniga czytał już bowiem za granicą. Nic z tego, do zadania polegającego na odnalezieniu skrytek oficera SS został już wcześniej oddelegowany niejaki magister Pietruszka, natomiast pan Tomasz ma jedynie zbadać sprawę zagadkowych propozycji sprzedaży drogocennych monet oraz... opracować nowy przewodnik po Fromborku. Zaskoczenie podobnego kalibru co w Niesamowitym dworze. To, że wkrótce okaże się, iż obydwie sprawy mają ze sobą sporo wspólnego, jest zupełnie inną kwestią. Niezbyt dziwi też fakt, że za wszystkim kryje się Waldemar Batura, największy dżentelmen wśród przestępców.

Ponieważ Pan Samochodzik oficjalnie zajmuje się innymi sprawami, ma w pewnym sensie związane ręce. Nie może i nie chce wchodzić w paradę drażliwemu Pietruszce. Poza tym Batura ma zdecydowaną przewagę czasową nad panem Tomaszem - zagadkami Fromborka zajął się wcześniej, gdy ten był we Francji. Również z tego powodu kilka razy udaje mu się wpędzić Pana Samochodzika w całkiem niezłe tarapaty. Trzeba zatem przyznać, iż zawiązanie akcji jest w tej powieści zaskakujące i świeże. Akcja niestety traci swój początkowy impet i mniej więcej do połowy książki rozwija się w żółwim tempie, by dopiero później ruszyć z kopyta.

Wśród innych wad należałoby wymienić wątek "straszliwego" Asa (lęk przed nim jest zbyt pretensjonalnie uwypuklony) i innych "elektronowych" technologii - byłoby lepiej, gdyby Nienacki nie pisał o technice, gdyż brzmi to, zwłaszcza obecnie, raczej nieciekawie. Również zakończenie, choć zgrabnie skonstruowane, nie powinno zaskoczyć uważnego czytelnika. Pan Samochodzik i zagadki Fromborka to jednakże powieść mająca sporo zalet: nietypowe zawiązanie akcji, scena wspólnej kolacji Batury i Pana Samochodzika, którą można postawić na równi z rozmową z Fantomasem w poprzednim tomie cyklu, rozdział jedenasty wraz z częścią "But dyrektorski i zaskroniec Piotruś", który rozśmieszył mnie bardziej niż jakakolwiek inna humorystyczna scena z wcześniejszych powieści. To z pewnością dobra, mająca znamiona klasycznej powieść, tylko niestety trochę nierówna.

Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz